DesignSuccess storiesSustainability

Kupować mądrze. Design, biznes i zrównoważony rozwój

 

Czy design może być zrównoważony, dostępny i atrakcyjny rynkowo w tym samym czasie? O mądrych nawykach zakupowych rozmawiamy z Marceliną Plichtą z Wise Habit.

 

Photo. Vlad Baranov

 

Marcin Szczelina: Czym jest Wise Habit? Skąd pomysł na ten projekt?

Marcelina Plichta: Trzeba się trochę cofnąć w czasie, do marki tre. tre powstało w 2015

roku, ja dołączyłam do zespołu i tak przez kilka lat razem z Tomkiem Rygalikiem

prowadziliśmy tre, z całkiem dużym sukcesem: trafiliśmy do najlepszych sklepów z

designem w 26 krajach. Potem wielkie plany i duży, branżowy inwestor zagraniczny, który miał pomóc je zrealizować. Covid pokrzyżował scenariusz wejścia do dużej grupy, a my nie bardzo chcieliśmy godzić się na spowolnienie. Na chwilę się zatrzymałam i zaczęłam pracować dla Michała Kicińskiego w marce Mudita, ale wkrótce doszłam do wniosku, że jednak muszę nadal robić coś swojego. Powiedziałam to Michałowi, a on mi zaufał. Zainwestował w tre, powstała nowa spółka i wszystko zaczęło się mocno rozrastać – teraz sami tworzymy grupę. Wise Habit sp. z.o.o. jest właścicielem tre i subbrandu Mudita Time, Wise Habit, tworzymy też markę Mikin, która pojawi się na przełomie 2023 i 2024 roku. To będą meble gamingowe w zupełnie nowej estetyce, jakiej jeszcze nie ma na rynku. Dodatkowo świadczymy usługi w zakresie design, R&D i strategii. Nagle mamy cztery marki, usługi i Concept Store, więc zaczęliśmy się zastanawiać nad nazwą, która będzie parasolem dla tego wszystkiego. Wiedzieliśmy, że musimy postawić na wspólne wartości: zrównoważony rozwój, świadomość i design.. Zrównoważony rozwój i świadomość ekologiczna jest coraz powszechniejsza, ale głównie wśród producentów. Konsument przychodzący na zakupy musi jednak wybrać. Ja chciałam stworzyć miejsce, nie będzie już tego wyboru, bo wszystko będzie zrównoważone. We wszystkich produktach chodzi o to, by budować dobre nawyki – kupować mniej, a mądrze. Stąd nazwa Wise Habit Concept Store. Będą w nim bardzo świadome wybrane produkty, głównie ze Skandynawii i Japonii, które mają służyć na lata. Sam showroom będzie zaprojektowany trochę jak galeria sztuki, będzie tam dużo słowa i przemyślana ekspozycja. Będzie to też otwarta przestrzeń do spotkań, warsztatów, paneli dyskusyjnych: jeśli ktoś będzie chciał coś u nas zrobić, to jest mile widziany. Będzie też pracownia dla architektów wnętrz, którzy chcą pracować na naszych produktach.

 

Mam wrażenie, że często w polskim designie stawiamy nacisk na idee, traktujemy produkty jak dzieła sztuki, a niekoniecznie idzie to w parze z aspektem biznesowym, wprowadzeniem produktu na szerszy rynek i do użytku. 

Jestem po drugiej stronie mocy, uważam, że to powinno iść w parze. Po pierwsze, każdy produkt musi mieć swoją prawdę, swój powód powstania – nie może być robiony pod rynek. W modzie, kiedy zrobi się dobrą kolekcję, bardzo łatwo jest znaleźć klienta z dnia na dzień. Designowi się przygląda. Powstaje dużo bardzo dużo małych projektów i firm, które często prowadzone są przez designera, ale to wszystko wymaga czasu, a czas to pieniądze. Ambitne projekty nie sprzedają się od razu, wymagają czasu, a paliwo się szybko kończy. Widzę w Polsce nieufność między światem designu i biznesu. Biznes myśli, że design to jakaś fanaberia i nic konkretnego, a design często nie potrafi się odpowiednio komunikować – mówi na przykład o idei, a nie o wartości dla klienta. Dlatego byłam zachwycona działem designu w Mudicie, który jest zanurzony w biznesowym kontekście, zastanawia się nad grupami odbiorców, wie co się dzieje na rynku. W tym kontekście powstają projekty, który mają zdecydowanie większy potencjał komercyjny. W Tre byliśmy marką z wizją, której musieliśmy dać czas – a ten czas trzeba było zalać pieniędzmi.

 

Myślisz, że w Polsce jest już czas na taki projekt jak Wise Habit?

Nie.

 

I nie boisz się tego?

Może to głupio zabrzmi, ale ja się niczego nie boję. Myślę, że wiara w to, co robię daje bardzo wiele. Często taka wiara ciągnie za sobą ludzi – spójrz na młodych startupowców. Wydaje mi się, że jesteśmy na etapie, w którym coraz więcej rozumiemy. Wykładam na School of Form i jestem zachwycona młodymi ludźmi. Dwudziestolatkowie mają zupełnie inny mindset, mają ogromną świadomość ekologiczną. Społeczeństwo się zmienia i to widać. Pytanie tylko czy młodych ludzi stać na droższe rzeczy – to jest moja zagwozdka.

 

A jak w ogóle widzisz stan polskiego designu w porównaniu z zagranicą? 

Polski design w świecie praktycznie nie istnieje. Jest oczywiście parę rozpoznawalnych nazwisk, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Mamy świetny design, ale musimy mieć jeszcze kogoś, kto będzie chciał go wyprodukować. Kiedy szukaliśmy inwestora dla Tre, okazało się, że w Polsce jest to niemożliwe, bo nikt nie mógł zrozumieć tego projektu. Nie mamy mentalności designowej. O Chinach mówi się, że są krajem podróbek, ale w Polsce też kopiujemy na potęgę. Lata temu kupowaliśmy podróbki płyt na straganach, teraz to obciach. Podróbki designu nadal nie są u nas obciachem. Myślę, że musimy jeszcze przejść długą drogę. Polskich projektantów jest coraz więcej, są bardzo ciekawi, ale muszą jeszcze zbudować relację z biznesem, a biznes musi zrozumieć, że design to unikatowość i wartość dodana, a nie fanaberia. Póki co, jeśli polskie marki mają sobie radzić, radzę, żeby szukały kapitału za granicą.

 

A jak jest z tym zrównoważonym rozwojem? Mam wrażenie, że często myśli się o nim bardzo powierzchownie, na przykład jako o projektowaniu z odpadów. Ale projektów takich, jak krzesło z butelek nie da się wyprodukować fabrycznie w setkach czy w tysiącach egzemplarzy.

Pracująca w Mudicie Martyna Piaścik dużo mówiła o zrównoważonym rozwoju. Pojechała na kurs zrównoważonego rozwoju w Cambridge, zrobiła case study tego jak my produkujemy i gdzie możemy coś poprawi. Wszystko, co projektujemy projektujemy według polityki zrównoważonego rozwoju, którą opracowała. Wiemy o tym, że niektórych rzeczy nie da się wyprodukować „na zielono”, a nawet jeśli się da, to nie będziemy konkurencyjni względem innych firm, które sprowadzają z Chin. Nam udało się namówić chińskiego producenta, żeby otworzył fabrykę w Polsce. Obecnie pracujemy nad kwestią opakowań, więc myślimy o tym realistycznie, na różnych poziomach.

 

Ekologia zawsze jest droższa. W jaki sposób przekonać odbiorcę, że warto zapłacić więcej?

Moim zdaniem nie da się przekonać. Musi nastąpić zmiana pokoleniowa – to, jak będziemy myśleć o świecie, nie pozwoli nam kupować nieekologicznie. Po drugie, wchodzi coraz więcej regulacji, które narzucają pewne zobowiązania na producentów. To nie jest też tak, że bogatsi są bardziej nastawieni na ekologię. Jeśli nie ma się pieniędzy na zaspokojenie swoich podstawowych potrzeb, to nie ma przestrzeni na myślenie o środowisku.

 

Macie plany na rozwój Wise Habit na rynkach międzynarodowych?

Naszą ambicją rozpisaną w biznesplanie jest otwarcie concept storów w Nowym Jorku i Tokio. Być może okaże się, że Berlin będzie sensowniejszy – to się jeszcze okaże. Natomiast jeśli chodzi o samą markę Wise Habit, to od razu wchodzimy na rynek międzynarodowy.

 

Photo: Vlad Baranov