Architecture

Dlaczego to ważne?

 

 

Często mówię, że Warszawa przypomina mi Los Angeles, a ludzie śmieją się, sądząc, że żartuję. Tak – mówię – Warszawa ma palmę, i tak – Warszawa ma plażę. Ale to nie wszystko.

 

 

Łukasz Kos

 

 

Siedzę w sali konferencyjnej biura potencjalnego klienta. Biuro znajduje się w przedwojennej kamienicy czynszowej, jednej z niewielu pozostałych w Warszawie. Cały budynek jest w trakcie renowacji, kurz pochłania go całkowicie – poza biurem, które jest nieskazitelne, bo już odnowione. Oryginalny przedwojenny parkiet został odrestaurowany, a jego geometryczny wzór jest precyzyjny i wyszukany. Omawiamy nadchodzące inwestycje, które firma zamierza zrealizować, i architektów, których chce zatrudnić. I choć słucham w skupieniu, nic nie mogę poradzić na to, że moją uwagę przyciągają przedmioty znajdujące się na wystawce. Piękne druki map, antyczne lampy, idealnie wyrzeźbione modernistyczne krzesła.

 

 

Klient zauważa moje wędrujące spojrzenie i pyta, czy chcę zobaczyć coś naprawdę interesującego. Prowadzi mnie do innego pomieszczenia i wskazuje na telefon sprzed II wojny światowej. Tłumaczy, że odnawia ten telefon, by był w stanie normalnie funkcjonować, podłączony do linii telefonicznej. Jest przeświadczony o tym, że telefon na korbę będzie pracować jak każdy inny telefon stacjonarny.

 

 

Jestem tutaj, już trzeci rok, w Warszawie. Na wschodnim pograniczu Unii Europejskiej, na obrzeżach zindustrializowanego Zachodu, zanim ten spotka się z otwartymi stepami eurazjatyckiego lądu, gdyż jestem przekonany, że pozornie niemożliwe jest możliwe.

 

 

Warsaw, Krzysztof Kowalik / UNSPLASH

 

Raczej okupowana niż okupująca

 

 

Dlaczego to ważne? Jak większość europejskich miast, Warszawa ma swoją tożsamość i kulturę. Inaczej jednak niż w przypadku wielu innych stolic, brakuje jej historii z długimi okresami dobrobytu; jest osamotniona w kolonialnych przygodach Zachodu. Historię tej części Europy, w której zlokalizowany jest mój kraj, określa raczej bycie pod okupacją niż okupowanie.

 

 

Polska przeżyła oczywiście okres rozkwitu, swoją „złotą erę”. Był to czas, kiedy Zachód przytłaczały i rozpraszały konflikty luterańsko-katolickie, a Wschód dopiero miał się wyłonić jako imperialna siła. W kraju nad Wisłą era ta zaczęła się w późnym XVI w. i trwała 200 lat. Te dwa wieki upłynęły pod panowaniem bogatej, zdecentralizowanej i prowincjonalnej szlachty, która miała kontrolę nad rządami monarchii (łącznie z wprowadzeniem w życie prawa o wyborze króla Polski). Przez pierwsze sto lat tego okresu brak było jakichś nadrzędnych konfliktów na terytorium kraju. Polska funkcjonowała na zasadzie leseferyzmu i świetnie rozwijała się za sprawą kupców żydowskich, którzy w tym czasie przeżywali swój rozkwit. W tym okresie w Polsce rasa, religia czy kwestie etniczne liczyły się znacznie mniej niż oddalenie się szlachty od rządów monarchii. Innymi słowy, obywatele wzięli górę. Polska mogła pochwalić się pierwszą w Europie konstytucją, choć niedługo. Wkrótce po podpisaniu konstytucji w 1793 roku scentralizowane siły na Wschodzie i Zachodzie wymazały Polskę z mapy Europy na następne 120 lat aż do końca I wojny światowej.

 

Historię tej części Europy, w której zlokalizowany jest mój kraj, określa raczej bycie pod okupacją niż okupowanie”

Upadek wielkości

 

 

Dlaczego to ważne? Mimo iż złoty wiek stanowi miłe wspomnienie, jest to jednak początek upadku chwały Polski. Gorzka prawda tej ery jest taka, że zdecentralizowane rządy szlacheckie były w ciągu tych dwóch wieków powoli penetrowane przez sąsiadujące z krajem królestwa, które skupiały swoją siłę w bardziej scentralizowanych i hierarchicznych systemach. Polska, w przeciwieństwie do nich, jawiła się jako kraj w nieładzie, co czyniło ją łatwą do podzielenia i podbicia przez znacznie bardziej skupione siły Austrii, Prus i Rosji.

 

 

Trwający krótko okres niepodległości – pomiędzy I a II wojną światową – charakteryzował się ambitnymi infrastrukturalnymi projektami, wśród których trzeba wymienić skonstruowanie całkowicie modernistycznego miasta portowego – Gdyni. Po dziś dzień jest to wspaniała kapsuła czasu dla wczesnych modernistycznych europejskich ambicji i bezpośredni dowód na to, że ówczesne elity finansowe dysponowały znacznymi środkami.  Międzywojnie było jednak pełne niepewności i zewnętrznych ingerencji, wśród których trzeba wymienić m.in. próbę najechania osłabionego kontynentu przez Lenina w 1921 roku, która została powstrzymana i cofnięta w Warszawie.

 

 

Dodatkowo Polska była krajem scalonym z trzech osobnych części kolonialnych imperiów: protestanckich Prus, katolickiej Austrii i ortodoksyjnej Rosji; każde z innym systemem panowania. Następnie przyszła II wojna światowa i jej horror, potem komunistyczne rządy Stalina i ich horror, nacjonalistyczne rządy komunistyczne i ich horror, aż w końcu to wszystko zostało zastąpione trzydziestoma latami kumoterskiego kapitalizmu, gdzie nadal rządzą te same dzielące siły, rodem z XIX wieku.

 

Los Angeles, Stephen Pahel/ UNSPLASH

Warszawa jak Los Angeles

 

Dlaczego to ważne? Ponieważ ma bezpośredni wpływ na kulturę miejsca, w tym strukturę środowiska i organizację przestrzeni. Często mówię, że Warszawa przypomina mi Los Angeles, a ludzie śmieją się, sądząc, że żartuję. Tak – mówię – Warszawa ma palmę, i tak, Warszawa ma plażę (latem tętniącą życiem). Warszawa, jak Los Angeles, charakteryzuje się mieszaniną rzekomo tymczasowych budynków (nie architekturą), pozbawionych charakteru. Ta mieszanina nadaje kształt niepowiązanym ze sobą „sąsiedztwom”, tworząc patchworkowe miasto, zdominowane przez ruch samochodowy.

 

 

Jak Los Angeles, Warszawa jest miastem, gdzie samochód stanowi dominujący element życia codziennego. W Warszawie samochody są bardziej powszechne na chodnikach niż ludzie. W komunizmie nie było potrzeby parkingów, bo tylko elity miały dostęp do takich luksusów. Później skorumpowana postkomunistyczna polityczna elita zignorowała problemy planowe związane z nagłym przypływem aut, prawdopodobnie dlatego, że skupiała się na lukratywnych rozwiązaniach, które mogłyby napchać kieszenie rządzących. W związku z tym miejsca parkingowe zostały wyznaczone na chodnikach, zostawiając pieszym wąski ich skrawek pomiędzy zderzakami a budynkami.

 

„W Los Angeles czeka się na następne destrukcyjne trzęsienie ziemi; w Warszawie czeka się na następnego kolonizatora albo następną zrzuconą bombę”.

Czekając na kolejną bombę

 

 

Dlaczego to ważne? Jeśli Mies Van Der Rohe ma rację i „architektura jest wolą epoki przetłumaczoną w przestrzeń”, to Warszawa dosłownie cierpi na nieustanny brak woli z uwagi na kilka pokoleń tłamszonego, przerwanego rozwoju i niestabilności. W Los Angeles czeka się na następne destrukcyjne trzęsienie ziemi; w Warszawie czeka się na następnego kolonizatora albo następną zrzuconą bombę. Dobrobyt jest zarezerwowany dla małej mniejszości powiązanych ze sobą elit, a reszta codziennie sili się, by przetrwać, torując sobie drogę wzdłuż chodnika (szerokiego w projekcie, lecz wąskiego w praktyce) i próbując uniknąć korka w drodze z punktu A do punktu B.  Warszawa jest pogrążona w stanie permanentnej chwilowości. Cokolwiek zostało zbudowane, nie zostało zbudowane do końca, lecz by przynieść szybki rezultat. O ironio, najbardziej okazałym i „stałym” budynkiem Warszawy jest Pałac Kultury i Nauki, „przypomnienie” dla warszawian, że tkwią w postkolonialnym zawieszeniu.

 

Dlaczego to ważne? Ponieważ przeniosłem się tutaj trzy lata temu i mam to szczęście i pecha, że mogę porównać życie tutaj do innych miejsc, w którym mieszkałem i pracowałem; łącznie z Toronto, Los Angeles czy Szanghajem. Pechem jest to, dostrzegam, jak łamie się tu jednego ducha, by otoczyć go innymi złamanymi duchami miasta – i wiem, że nie musi tak być. Szczęściem jest to, że rozpoznaję potencjał tego miasta, wiem, jakie mogłoby i powinno być.

 

 

Wracając do mojego potencjalnego klienta i jego przedwojennego telefonu… Mimo łatwości, z jaką to miasto doprowadza mnie do stanu otępienia czy letargu, kiedy spotykam takiego „fanatyka” jak mój klient, natychmiast przypomina mi się złoty wiek i dobrobyt, jaki w odległych czasach panował w tym regionie Europy. Te wyjątkowe chwile sprawiają, że zastanawiam się nad Warszawą i jej potencjałem, który mógłby przemienić ją w normalnie funkcjonujące, współczesne miasto. Punktem wyjścia jest ten przedwojenny telefon, w tej przedwojennej kamienicy.

 

Lukasz Kos jest dyrektorem studia KOS Architects w Warszawie. Obecnie realizuje projekty architektoniczne w wielu krajach, m.in. Wielkiej Brytanii, Toronto oraz w Polsce. Jego twórczość została doceniona na całym świecie przez renomowanych wydawców na polu projektowania i designu: Taschen (Kolonia), Thames & Hudson, Laurence King (Londyn), Gestalten (Berlin), Braun (Szwajcaria), a także Architectural Record (New York).

.