Osiedle Nowy Nikiszowiec wzbudziło w ostatnim czasie sporo kontrowersji. Po pozytywnych reakcjach i nominacji do nagrody Miesa van der Rohe, przyszedł czas na krytykę w związku z wycinką lasu pod drogę dojazdową. W internetowej debacie oberwało się głównie projektantom z 22ARCHITEKCI. Czy słusznie? O całej sprawie rozmawiamy z Michałem Tatjewskim i Aleksandrem Drzewieckim – autorami projektu Nowego Nikiszowca
Marcin Szczelina: Zacznijmy od początku. Jaka historia stoi za waszym udziałem w budowie Nowego Nikiszowca?
Michał Tatjewski: To był jeden z naszych pierwszych większych projektów. Z perspektywy czasu wciąż jest najpoważniejszy – po nim podejmowaliśmy się bardziej ambitnych przedsięwzięć, ale z różnych przyczyn nie zostały one zrealizowane. Tutaj było to trochę szczęście początkującego.
Aleksander Drzewiecki: Mało brakowało, a nie wystartowalibyśmy w konkursie, bo dowiedzieliśmy się o nim trzy tygodnie przed upływem terminu zgłoszeń. Jeden z naszych pracowników spytał czy startujemy. Zastanawialiśmy się na ile jest atrakcyjne i czy mamy pomysł. Zrobiliśmy szybką burzę mózgów, pojawił się jakiś błysk i się zgłosiliśmy. To był rok 2017.
MT: Już na samym początku nie obyło się bez odrobiny kontrowersji. W specyfikacji znalazła się pewna wstępna kierunkowa koncepcja, która powstała na wcześniej zorganizowanych warsztatach. Zgłaszając się do konkursu należało ją rozwinąć. Była ona zupełnie inna niż to, co ostatecznie stworzyliśmy.
AD: Konkurs zakładał stworzenie wielkiej, dziesięciokondygnacyjnej jednostka po obwodzie trójkąta z gigantycznym dziedzińcem pośrodku.
AD: Nie znaliśmy inwestora, wiedzieliśmy tylko, że projekt jest w ramach programu Mieszkanie+. Wahaliśmy się, czy startować ze względu na wspomniane kontrowersje. Pomimo wszystko stwierdziliśmy, że zaryzykujemy – ewentualna utrata trzech tygodni pracy to nie jest duże ryzyko.
Jaką mieliście ideę? W negatywnych komentarzach czytamy nie tylko o wycince lasu, ale też o upychaniu dużej ilości powierzchni mieszkaniowej na małej przestrzeni.
AD: Pomysł był prosty – kontekst oryginalnego Nikiszowca był nie do przegapienia.
MT: Gdyby nie Nikiszowiec, ta lokalizacja byłaby zupełnie bez kontekstu. W bezpośrednim sąsiedztwie inwestycji jest tylko ta dzielnica, las oraz tereny pokopalniane. Mogliśmy albo zbudować coś w kontrze do Nikiszowca albo nawiązać z nim dialog.
AD: Złapanie relacji z tym zabytkowym miejscem było priorytetem. Początkowo próbowaliśmy się wpisać we wspomniane wstępne założenie wielkiego trójkąta. Miało ono swoją nośność, ale skala tego budynku dawała wrażenie podobne do Superjednostki. Szukaliśmy czegoś bardziej kameralnego w skali.
„Już na samym początku nie obyło się bez odrobiny kontrowersji. W specyfikacji znalazła się pewna wstępna kierunkowa koncepcja, która powstała na wcześniej zorganizowanych warsztatach. Zgłaszając się do konkursu należało ją rozwinąć. Była ona zupełnie inna niż to, co ostatecznie stworzyliśmy.” – Michał Tatjewski
Ostatecznie powstały trzy wewnętrzne dziedzińce.
AD: To też była ewolucja. Najpierw sprawdziliśmy co by było, gdyby przenieść skalę siatki starego Nikiszowca na ten trójkąt i wyszło, że tworzą się dwa kwartały – większy i mniejszy. Coś nie grało nam w proporcjach, więc podzieliliśmy ten większy kwartał na dwa i pośrodku zaplanowaliśmy plac.
MT: Ten plac otwiera się w kierunku starego Nikiszowca. Wierzymy, że dzielące oba założenia pokopalniane tereny zostaną zagospodarowane i kiedyś będą mogły one zostać połączone.
AD: Między Starym a Nowym Nikiszowcem można stworzyć ciąg pieszo-jezdny, trzeba tylko zająć się terenami poprzemysłowymi i je zrekultywować. To bliska odległość – zaledwie kilkaset metrów.
Czy wasz projekt zakłada przestrzeń mixed use czy to tylko i wyłącznie mieszkaniówka?
MT: Wokół placu na parterach są przestrzenie na lokale usługowe i sklepy. Sam plac ma nawet podcienia, w których można się schronić przed deszczem. Niestety, inwestor przeznaczył mniej pieniędzy niż się spodziewaliśmy na realizację samego placu, ale zostały posadzone na nim drzewa – to jest najważniejsze.
A jaki był pomysł na materiał elewacji, kolorystycznie nawiązującej do Nikiszowca?
AD: Założenie, że konsekwentnie podążamy za inspiracjami nikiszowskimi, ograniczyło nasz zakres poszukiwań. Jednak głównym czynnikiem, który decydował o materiałach były koszty inwestycji, więc cegłę od razu musieliśmy odrzucić jako materiał, bo nie zmieściłoby się to w budżecie.
MT: Jedynym materiałem, na jaki mogliśmy sobie pozwolić, był tynk, więc zaczęliśmy szukać na rynku tynkowym.
AD: Ostatecznie wybraliśmy tynk mozaikowy z domieszką miki.
Aleksander Drzewiecki i Michał Tatjewski - 22ARCHITEKCI
Nie czujecie rozgoryczenia tym, że tak wiele ciekawych pomysłów rozbija się potem o rzeczywistość niskiego budżetu?
MT: Tutaj od początku wiedzieliśmy, że zgłaszamy projekt do programu Mieszkanie+, które ma być tanie.
AD: Wiedzieliśmy w jakich ramach finansowych musimy coś wymyślić.
MT: Poza tym, jest wiele świetnych tynkowanych budynków. Zamek Królewski też jest tynkowany, różne historyczne kamienice są tynkowane. Nie sam tynk jest złem. Z tynku można zrobić dobrą architekturę, trzeba tylko sensownie go wykorzystać i zadbać o jego dobrą jakość.
AD: Szukaliśmy tynku, który nie będzie wyglądał tanio, tylko szlachetnie. Kolorystyka nawiązuje oczywiście do ceglanych elewacji. Nasz tynk, tak jak cegła, nie jest jednolity – ma różne odcienie. Można powiedzieć, że to przeskalowany podział ceglany. Baliśmy się, że taka elewacja zostanie zmieniona na poziomie realizacji, bo był to jeden z najbardziej kosztownych elementów projektu. Na szczęście jednak udało się ją ocalić pomimo dosyć sporej liczby optymalizacji budżetowych. Wiele osób widząc ją na żywo jest w szoku, że to tynk. Stawiają raczej na beton architektoniczny barwiony w masie.
Budynek powstał, dostał nominację do nagrody Miesa van der Rohe. Wszystko jest pięknie i nagle Robert Konieczny pisze posta o tym, że pod zabudowę wycięto las. Jaka była wasza pierwsza reakcja na ten wpis?
MT: Działamy w zawodzie architekta od wielu lat. Poziom niezrozumienia różnego rodzaju tematów okołoarchitektonicznych potrafi być na tyle duży, że sam fakt tego typu zdarzenia nas nie zdziwił. Bardzo często się zdarza, że ktoś nie znając całej historii, widzi jakiś budynek i zastanawia się co ci architekci mają w głowie.
Konieczny do swojego wpisu dołączył grafiki i zdjęcia. Kiedy się na nie patrzy, trudno nie zgodzić się z tezą, że las został wycięty.
AD: To zdjęcie pokazuje w sposób nie do końca czytelny to, jak osiedle jest teraz usytuowane w terenie. Co więcej, Konieczny łączy nasze osiedle z przebiegiem drogi, która faktycznie przecina las, ale nie jest częścią naszego projektu. Ul. Gospodarcza, o której mowa, nie powstała z powodu osiedla. Była planowana jeszcze przed tą inwestycją i została uwzględniona w planach miejscowych z 2007 roku.
MT: To jest pomylenie przyczyny ze skutkiem. Miasto miało wizję rozwoju tego terenu, która została wpisana w studium i uwzględniona w planach miejscowych, które rzeczywiście obejmują las, ale też zdegradowane tereny pokopalniane z biedaszybami.
AD: Na zastanym przez nas terenie były m.in. biedaszyby, żwirowiska i elementy dawnej infrastruktury technicznej. Teren stanowił bufor między lasem a kopalnią i miastem. Jeśli chodzi o zieleń rosła tu głównie tzw. zieleń inicjalna czyli niska roślinność porastająca tereny wcześniej eksploatowane przez człowieka. Gdzieniegdzie rosły niewielkie drzewa, głównie brzozy, ale w większości był to teren wolny od zalesienia i co należy podkreślić dość mocno zdegradowany. Niewielka ilość wspomnianych drzew kolidowała z inwestycją, a i tak dosadziliśmy wiele nowych, m.in. na projektowanym przez nas placu, czy na zielonych przestrzeniach wokół osiedla, których nie brakuje. Zdjęcie, które pokazuje osiedle na tle lasu pokazuje całą sytuację w sposób mocno tendencyjny i nieprawdziwy. Spoglądając z drugiej strony, widać, że osiedle łączy się z miastem. Trudno się dziwić osobom, które nie znają tematu, że podchwytują oburzenie po tym jak zobaczyły emocjonalny wpis wpływowego, opiniotwórczego architekta.
„Na zastanym przez nas terenie były m.in. biedaszyby, żwirowiska i elementy dawnej infrastruktury technicznej. Teren stanowił bufor między lasem a kopalnią i miastem. Jeśli chodzi o zieleń rosła tu głównie tzw. zieleń inicjalna czyli niska roślinność porastająca tereny wcześniej eksploatowane przez człowieka. Gdzieniegdzie rosły niewielkie drzewa, głównie brzozy, ale w większości był to teren wolny od zalesienia i co należy podkreślić dość mocno zdegradowany.” – Aleksander Drzewiecki
Czy zgłaszając się do konkursu znaliście cały kontekst planu miejscowego?
MT: Mieliśmy plan miejscowy, który zakładał jakiś układ kwartału.
O osiedle możemy się spierać, jednak nie ma wątpliwości, że pod drogę wycięto prawie 1500 drzew.
AD: Z tym nie dyskutujemy. To jest główny problem: w mojej polemice z Robertem wyraźnie zaznaczyłem, że nie popieramy wycinki lasów.
MT: Pierwotnym założeniem było obsługiwanie osiedla poprzez łącznik między ul. Szopienicką a ul. Górniczego Dorobku przebiegającym wzdłuż wschodniej granicy inwestycji, co w żadnym stopniu nie ingerowało w sąsiadujący las.
AD: Ul. Gospodarcza była w planach miejscowych, natomiast od początku założyliśmy główny dojazd od drugiej strony, bo tej drogi jeszcze nie było. Później się okazało, że kontrowersyjna droga będzie realizowana, więc zrezygnowano z naszego pomysłu. To było już po konkursie i nie mieliśmy na to wpływu.
MT: Szkoda, że zabrakło analizy i refleksji w Urzędzie Miasta.
Od 2007 roku, kiedy powstały plany miejscowe, mocno zmieniła się świadomość w kwestiach ekologii i znaczenia drzew. Wszyscy wiemy, że to, co proponowano piętnaście lat temu często nie przystaje do aktualnych standardów. Dotychczas wasz projekt był pokazywany bez kontekstu otoczenia i nagle zobaczyliśmy szerszy kontekst.
AD: My nigdy nie wstydziliśmy się pokazywać tego szerszego kontekstu na naszych zdjęciach, bo wiemy, że nie zrobiliśmy niczego, co godziłoby w nasze poczucie odpowiedzialności za środowisko. Nie naruszyliśmy żadnego ekosystemu ani nie doprowadziliśmy do wycinki lasu. W mapach Googla jest jakiś błąd, który przerzuca inwestycję w środek lasu, co jeszcze bardziej podkręca atmosferę, bo pokazuje, że obok był jakiś wolny teren, a my i tak wycięliśmy las. To nieprawda. Do głowy by nam nie przyszło, żeby wyciąć hektary lasu pod inwestycję.
Zostawmy na boku szukanie winnych. Las pod drogę jest wycinany. Co architekci mogą zrobić w takiej sytuacji? Czy da się wpłynąć na plany urzędu?
MT: Architekci powinni przede wszystkim trzymać rękę na pulsie, a nie płakać nad rozlanym mlekiem. Można zadać pytanie: dlaczego nikt nie reagował wcześniej? Przecież plany miejscowe nie są tajne. Dlaczego nikt nie miał nad nimi refleksji kiedy były wprowadzane? Jeżeli architekt faktycznie śledzi to, co się dzieje w planach miejscowych, w każdym momencie może powiedzieć stop.
AD: No, może nie bezpośrednio, bo nie mamy takiej mocy urzędniczej, ale można poinformować dziennikarzy i służyć swoją wiedzą, żeby zauważyć coś, czego nie zauważy niefachowiec.
MT: Dziennikarze mają większą sprawczość, mogą nagłaśniać jakieś niegodne praktyki. Ale my możemy na tę ich sprawczość wpływać.
Z jednej strony nominacja do nagrody Miesa van der Rohe, z drugiej strony ostra krytyka.
MT: Nominacja nie jest za drogę. Ta droga nie jest częścią osiedla i nie jest konieczna do tego, żeby to osiedle działało. Ani my, ani inwestor nie mieliśmy wpływu na strategię realizacji infrastruktury drogowej miasta. To ona powinna być tematem publicznej dyskusji.
Macie jakieś wnioski po tej całej aferze?
AD: Podstawowy wniosek jest taki, że zanim się opublikuje coś podyktowanego emocjami, warto zweryfikować czy publikowane treści są zgodne z rzeczywistością. Solidarność środowiskowa kazałaby najpierw zapytać u źródła. Nic by się nie stało, gdyby Robert Konieczny zadzwonił i zapytał czy naprawdę wycięliśmy las.
W sumie ja też powinienem był to zrobić. Mój wpis na FB Snoba był jednostronny.
AD: Nie zaprzeczamy. Ale też rozumiemy, że temat nie jest łatwy.
Gdybyście mieli moc sprawczą i moglibyście w swoim projekcie coś zmienić, to co by to było? Nie pytam o kwestie architektury, bo ona – tu jest pełna zgodność – jest doskonała, tylko raczej o kontekst.
MT: Kawał terenu zajęty jest przez parking, co jest typowo polskim problemem. Wiele krajów odzwyczaja się już od samochodów. To dobra tendencja, chętnie bym ją przyspieszył. Parking zaprojektowany przez nas jest zielony, dlatego kiedy usprawni się tu komunikacja miejska, będzie można zamienić jego część na tereny użytku publicznego.
AD: Pokazując to w liczbach: bezpośrednio wokół budynku 40% powierzchni jest biologicznie czynna. Natomiast teren na południe od budynku, gdzie znajduje się parking, jest czynny biologicznie w 85%.
Czy gdyby ten konkurs ogłoszono teraz, z już budowaną drogą przez las, to wzięlibyście w nim udział?
AD: Łączenie tematu drogi z konkursem jest nieuzasadnione. Nie mieliśmy dylematu moralnego, że oto droga prowadząca do naszego osiedla wiąże się z wycinką lasu, bo nie takie były plany.
MT: Zostaliśmy zaskoczeni tą zmianą, bo zbudowanie drogi od strony Nikiszowca, tak jak planowaliśmy, było – poza wszystkim – tańsze. Natomiast to już były decyzje urzędnicze i nie znamy wszystkich szczegółów. Może tu też warto by dopytać u źródeł jakie są powody. Robimy teraz sąd nad złym miastem, które wycina lasy, a może wypadałoby pogadać z kimś dlaczego tak się dzieje. Może są jakieś racje, o których nie wiemy. Nie chciałbym więc wypowiadać się ex cathedra, nie znając całego kontekstu. Można by oczywiście zastanowić się nad tym czy zdegradowany teren, na którym powstało osiedle, nie powinien był zostać zrekultywowany jako teren zielony. Natomiast dla nas cenna była i wciąż jest idea taniego mieszkalnictwa. W Polsce jest ogromy problem z dostępnością mieszkań. Niezależnie od kontekstu politycznego programu Mieszkanie+, sama idea stworzenia dostępnych finansowo mieszkań pod wynajem, jest ideą bardzo słuszną. Szkoda, że nie wszystko zadziałało zgodnie z planem, ale to temat na odrębną rozmowę.