Aleksander Jankowski studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Od ponad dwudziestu lat wspólnie z Agatą Opyrchał, absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, prowadzi autorską pracownię JIO, specjalizującą się w projektach kubatury i wnętrz wysokobudżetowych domów jednorodzinnych i apartamentów. Członek zarządu Stowarzyszenia Architektów Wnętrz, współodpowiedzialny za organizację i realizację inicjatyw szkoleniowych dla architektów zrzeszonych w SAW, w rozmowie z Anną Antovską opowiedział o etyce w pracy architekta, miejscu sztuki w projektach pracowni i wyzwaniach, stojących przed branżą.
Aleksander Jankowski, Agata Opyrchał
Anna Antovska: Lekarza rozpoczynającego pracę obowiązuje przysięga Hipokratesa, z naczelnym przykazaniem: primum non nocere – po pierwsze nie szkodzić. Czy podobne rozważania mają miejsca w środowisku projektowym? Bywa przecież, że w architekturze estetyka wypiera etykę. Etykę, której podstawowym kanonem jest odpowiedzialność.
Aleksander Jankowski.: Zawsze miałem w głowie przeświadczenie, że architekt to człowiek z misją. Na pewno nie jest to zawód, na który decydujemy się przypadkowo. Od samego początku niesie ze sobą przekonanie o zmianie świata na lepsze. Z perspektywy architektury oznacza to oczywiście zmagania z przestrzenią, zarówno w kategoriach estetycznych, jak i funkcjonalnych czy technicznych. Granic i łączących się zbiorów zasad, pozwalających projektować etycznie jest wiele, potrzeba jednak wielu lat, by je wdrożyć w życie. Rozumienie architektury przypomina mi czasem rozumienie sztuki i zawsze jest wielowarstwowe. Geniuszy na świecie mamy niestety niewielu, reszta po prostu musi się nauczyć idei odpowiedzialnej architektury. Czasem na przeszkodzie stają niestety banalne decyzje deweloperów czy zarządów wspólnot mieszkaniowych, które potrafią skutecznie psuć wspólną przestrzeń. Na nieszczęsną „pastelozę” współczesnych modernizacji architektonicznych narzekają nie tylko urbaniści czy historycy sztuki, ale także mieszkańcy i aktywiści, bo w ostatnich kilkunastu latach powstała masa tandety. Widać już na szczęście zwiastuny końca tej choroby przestrzennej, ale straty estetyczne będziemy odrabiać przez kolejne dekady. Obecnie powstaje mnóstwo budynków, ale tak naprawdę niewiele z nich przechodzi do historii. To oczywiste, ze nie mogą powstawać same ikony, ale średnia poziomu architektonicznego powinna cały czas być podnoszona – to też na szczęście się dzieje, niemniej wciąż w małym procencie. Kilkanaście lat temu ktoś powiedział, że w Polsce cieszy nas każdy nowy spektakularny budynek, zmieniający przestrzeń kluczowych obszarów miasta, tymczasem w Niemczech czy Francji zbliżony poziom może mieć prowincjonalny budynek poczty. Włosi, Hiszpanie czy Anglicy, są karmieni pięknem od samego początku na wielu płaszczyznach, nawet w najzwyklejszych obiektach czy detalach. Warto brać przykład z tych lepiej zorganizowanych państw. Kluczowe jest też jak najwcześniejsze rozwijanie wrażliwości estetycznej u naszych dzieci. Takie starania karmią zmysły i pozwalają żyć bardziej szlachetnie w dobie kiczu i globalizacji. Architektura powinna więc dotyczyć wszystkich, bo wszyscy z nią później żyjemy. Warto o tym pamiętać.
– Zawód architekta wnętrz jest zawodem o wysokim stopniu specjalizacji, a jednocześnie status prawny tego zawodu pozostaje wciąż niedookreślony. Z jednej strony wiele uczelni w Polsce oferuje kształcenie na kierunku architektura wnętrz, z drugiej zaś brak formalnych ram zakresu działań, kompetencji i zobowiązań zawodowych. Jak spoglądasz na te kwestie?
A.J.: Od czterech lat działam aktywnie w SAW. Celem statutowym Stowarzyszenia jest uzmysłowienie architektom i klientom, jakie są zakresy kompetencji architekta wnętrz. Nie jest to wciąż zawód licencjonowany, co czasem oznacza wejście klienta na dziki rynek. Większość osób w SAW ma kilkunastoletnią praktykę w zawodzie. Te doświadczenia przekazujemy sobie wzajemnie z dużą otwartością i misją. Przez ostatnie lata architektura wnętrz, z całym pakietem licznych usług, wyodrębniła się jako specjalizacja w zawodzie architekta. SAW dąży do tego, by usankcjonować profesję architekta wnętrz jako odrębny zawód. Rynek będzie musiał się do tego odnieść. Nie boimy się budowania elitarności tytułu architekta wnętrz w najlepszym tego słowa znaczeniu. Kształtowanie przestrzeni, która nas otacza, powinno mieć przecież rangę wyjątkowości.
– Nie jest łatwo uprawiać zawód architekta, szczególnie dzisiaj. Do wielu dobrze radzących sobie na rynku biur projektowych trafiają projekty dające godziwy zarobek. Ale czy w każdej realizacji łatwo forsować Ci własne pomysły, dyskutować z odmiennym zdaniem i czasem nietrafionymi pomysłami inwestorów? Czy życzenia klientów są dla pracowni JiO priorytetowe?
A.J.: Od lat dosyć twardo stoję na stanowisku, że architekt wykonuje zawód usługowy. Niemniej w JiO traktujemy naszą pracę jako pewnego rodzaju misję stworzenia dla klienta kawałka lepszego świata. Jesteśmy uwrażliwionymi ludźmi, twórcami, ale nasze działania powinny być przede wszystkim profesjonalne i dawać jak najlepszy efekt inwestorom. W projektowanych wnętrzach ludzie później mieszkają, przestrzeń pracuje więc 24h na dobę. Życzenia właścicieli trzeba czasem przelać przez „przyjacielskie sito”, warto więc być po prostu mądrym doradcą. Część klientów pracowni JiO, to już kolejne pokolenia, ukształtowane plastycznie, wiedzące czego chcą, znające z domów rodziców moje podejście projektowe. Wytyczne klienta są zatem konieczne, musimy przecież poznać osobowość klientów. Przyjmuje je, a potem w sposób autorski przerabiam, by całość stanowiła profesjonalną, poprawną ergonomicznie, estetycznie i użytkowo przestrzeń do życia.
– Czy architekci powinni wybierać dostawców, którzy reprezentują poprzez swoje produkty ważne wartości, takie jak zrównoważony rozwój? Idea to oczywiście jedno, ale jak to wygląda w praktyce?
A.J.: Jak najbardziej, powinniśmy szukać producentów „dalekowzrocznych”, kierować się ku materiałom tworzonym w oparciu o gospodarkę cyrkularną, powstałymi z poszanowaniem środowiska naturalnego. Efekty takich działań czasem są namacalne i widoczne natychmiast, czasem niematerialne, ale w moim odczuciu warto się starać. Cieszy mnie fakt, że firmy zaczynają coraz głośniej mówić o zmianach w technologii produkcji, zmniejszaniu emisji CO2 do atmosfery, recyklingu i energii odnawialnej, nie używając do tego greenwashingu. Rośnie też świadomość, że to, co zabieramy naturze, powinniśmy jej oddać.
– Jakie projekty JiO przynoszą Ci zawodową satysfakcję?
A.J.: To projekty, które są krokami milowymi mojego rozwoju. Projektujemy głównie bryły i wnętrza dużych rezydencji. Lubię w tych projektach to, że wielokrotnie są zwieńczeniem życiowego dorobku naszych klientów, pewnego rodzaju sygnaturą pozostawioną w przestrzeni. Razem decydujemy o wszystkich założeniach i detalach. Kompleksowe projektowanie i budowa takich obiektów to dość długi proces – zazwyczaj trwający kilka lat, ale w finale bardzo satysfakcjonujący. Wnętrza to jedno, ale dopiero ukończona bryła i zakomponowane wnętrza stanowią dla mnie kompletne dzieło. W naszej pracowni można mieć na szczęście obie usługi w standardzie.
– W projektach pracowni JiO chętnie wykorzystujecie sztukę. Czy jest ona integralną częścią Waszych aranżacji?
A.J.: Tak, jeżeli jej obecność wynika z człowieka, który mieszka w tym domu. Uważam, że sztuka nie jest przypisana do wnętrza, ale do człowieka i jego wrażliwości. Część naszych klientów ma już swoje liczne zbiory, które my na ostatnim etapie realizacji odpowiednio eksponujemy w przestrzeni. Największym autorytetem w tej kwestii jest moja żona Agata, która potrafi świetnie doradzić, zarówno przy doborze obrazów czy rzeźb, jak i innych obiektów designu.
– Na zakończenie, opowiedz nam o swoim stosunku do pojawiających się sezonowych trendów w architekturze wnętrz?
A.J.: Trendy są świetne, bo wnoszą świeżość. Przyglądam się oczywiście nowościom, ale pod koniec dnia biorę z nich tylko to, co jest bliskie mojemu spojrzeniu na rzeczywistość.
Więcej na: www.jio.pl