ArchitectureCultureDesign

Love space – przestrzenie nieskrępowanej miłości

 

Jako społeczeństwo powoli uwalniamy się od wpojonego nam wstydu związanego z seksem, a jako jednostki – coraz odważniej opowiadamy o swoich potrzebach i pragnieniach erotycznych. Na fali popularności sekspozytywnych przekazów powstał stworzony przez Igę Bednarz start-up Love space, który skupia się na tworzeniu zindywidualizowanych pomieszczeń do nieskrępowanej celebracji seksualności, bliskości i intymności.

 

Marcin Szczelina: Skąd wziął się pomysł na Love space?

 

Iga Bednarz (architektka, założycielka Love space): Już od 10 lat jestem aktywna zawodowo w branży architektonicznej. Od samego początku szukałam nowych obszarów, które mogłyby stanowić interesującą niszę. Wszystko zaczęło się od tego, że przyjechałam do Warszawy. Pracowałam w dużym biurze i – jako początkująca architektka – podejmowałam się też dodatkowych zleceń. W pewnym momencie na mojej drodze pojawił się klient z nietypową prośbą – projektem tajemniczego pokoju z ukrytymi drzwiami, który nazwał „play roomem”. Na początku myślałam, że to przestrzeń do rozrywki z grami komputerowymi w roli głównej (śmiech).

 

 

Jakie były twoje emocje, kiedy zorientowałaś się, że zamysł jest inny?

 

Kiedy poznałam prawdę, byłam ekstremalnie zaskoczona, ale temat też szczerze mnie zaintrygował. Jest w nim sporo zagadnień technicznych, w których można się wykazać. Play room musi posiadać np. odpowiednie wyciszenie czy łatwe do umycia ściany i podłogi. Konieczne jest optymalne – a zarazem bezpieczne – podłączenie wszystkich instalacji, na przykład haków czy konstrukcji do podwieszania. Zastosowane rozwiązania to jednak bardzo indywidualna kwestia. Równie dobrze, zamiast stereotypowo kojarzącego się z play roomem, a właściwie sex roomem, wnętrza – z pejczami, skórą i czerwonymi ścianami – można stworzyć osnute mgłą pomieszczenie, powodujące poczucie zawieszenia w chmurach. Sky is the limit!

 

Sklepy erotyczne nie zapewniają wszystkich rozwiązań?

 

Mogłoby się wydawać, że sklepy erotyczne są w stanie zapewnić wszystkie niezbędne rozwiązania, jednak nie jest to prawdą. Aby stworzyć w pełni satysfakcjonujący sex room, potrzeba wsparcia kompetentnego architekta. Wiedziałam, że firma, która się w tym specjalizuje, jest niezbędna na naszym rynku, ale na początku nie miałam wystarczająco dużo pewności siebie, żeby ją założyć. W 2022 roku temat wkradł się do mainstreamu dzięki produkcji Netflixa „Jak urządzić sex room”. Poczułam, że to odpowiedni moment, w którym mam odwagę na zajęcie się nim kompleksowo. To było w sierpniu zeszłego roku – zobacz, gdzie teraz jesteśmy.

 

Tak, ale wierząc statystykom, jako naród jesteśmy w samym ogonie Europy, jeśli chodzi o otwartość na rozmawianie o seksie czy czerpanie z niego świadomej przyjemności. Znajdziesz w Polsce odpowiednią liczbę odważnych klientów, którzy przełamią barierę i opowiedzą ci otwarcie o swoich preferencjach i oczekiwaniach?

 

Klienci, którzy chcą mieć swój wymarzony sex room, już są. Bywa, że proszą architekta wnętrz, żeby im coś zaproponował. Są też takie osoby, które sporo podróżują i szukają wykonawcy poza granicami Polski. Domyślam się, że istnieją inne biura, które się w tym temacie specjalizują. Projektowanie sex roomu znacznie różni się od tworzenia łazienki czy salonu. Klient musi mieć w sobie odwagę, żeby bez pruderii opowiedzieć o swoich pragnieniach. Pytanie, czy mężczyzna po pięćdziesiątce będzie chciał uzewnętrznić się dziewczynie po trzydziestce – jak w moim przypadku. Mógłby się zawstydzić, ale na szczęście to tylko stereotypy. Kiedy osoba jest w stanie sama przed sobą przyznać, jakie ma pragnienia, to mamy już świetny punkt wyjścia do rozmowy o ich realizacji w kontekście przestrzeni.

Jakie były reakcje na start twojej strony i Instagrama w społeczności architektonicznej?

 

Kiedy w mojej głowie pojawił się pomysł na własną działalność, zarezerwowałam nazwę poprzez założenie konta na Instagramie. Gdy tworzysz nowy profil, wyświetla się on twojemu gronu znajomych oraz może być rekomendowany ich kontaktom. Pewnego dnia przyszłam na imprezę dużego biura architektonicznego i o pierwszej w nocy żywo gratulowano mi pomysłu. Okazuje się, że idea sex roomów krąży wszędzie. Wiem o osobach, które miały tego typu zlecenia, ale wstydzą się o nich mówić. Inną sprawą są umowy o poufności, które bezwzględnie rozumiem i szanuję.

 

Twoja działalność to nie tylko projektowanie, ale też wychodzenie z sekspozytywnym przekazem do szerszego grona, a tym samym edukacja.

 

Musimy ten temat oswoić. Nie jestem seksuolożką i nie mówię, że sex room rozwiąże czyjeś problemy. Uważam, że to jak żyjemy i pracujemy, jest dziś totalnie postawione na głowie. To, co powinno być naszym priorytetem, bywa spychane na dalszy plan. Uprawianie seksu oraz cieszenie się miłością, czułością i bliskością są naturalnymi, podstawowymi potrzebami człowieka. Sypialnia bywa niesprzyjającą przestrzenią do ich zaspokajania – gdzieś piętrzy się góra prania, a gdzie indziej sierść kotów. Jeżeli ktoś może sobie pozwolić na dodatkowe pomieszczenie, to dlaczego miałby nim nie być pokój dedykowany miłości? Osobiście nie spotkałam się jeszcze z ani jedną osobą w Polsce, która publicznie krytykowałaby ten koncept. Ludzie są otwarci na wiedzę, oswajanie się z nowościami. Jestem przekonana, że po jakimś czasie zbiorowa mentalność w naszym kraju się zmieni. Póki co, sex room jest konceptem zarezerwowanym dla osób, które mogą sobie na niego pozwolić, a przy tym cechuje je fantazja.

 

Kto jest grupą docelową Love space?

 

Spotykam bardzo różne osoby – w pracy i poza nią. Właśnie dlatego nie lubię określenia „statystyczny Polak” i kierowania komunikacji do określonej grupy odbiorców. Zdarza się, że ludzie proszą mnie, żebym zrobiła ankietę na Instagramie, bo chcą anonimowo podzielić się swoją fantazją. To dla mnie bardzo dobry początek. Czy idea sex roomów się „sprzeda”? Myślę, że tak! Istnieją badania, które mówią, że 61% procent Polaków uważa, że od seksu ważniejsza jest czułość i bycie razem. W mieszkaniach odczuwamy dużo bodźców. Sam fakt posiadania pomieszczenia offline wspiera związek. Myślę, że podążamy w tym kierunku. Popularny jest mindfulness, cenimy work-life balance, coraz więcej mówi się o 4-dniowym tygodniu pracy – sex roomy znakomicie wpisują się w ten dyskurs.

 

Sex roomy, które projektujesz, wyglądają jak te z Netflixa?

 

Podobnie, ale musimy pamiętać, że program „Jak urządzić sex room” powstał w USA, gdzie obowiązują inne realia. Zgłaszają się do niego osoby, które mają konkretną fantazję i zostaje ona spełniona – często w sposób spektakularny, przekoloryzowany. Zapadł mi w pamięci odcinek o parze performerskiej, która bardzo chciała mieć catwalk, aby móc przed sobą wzajemnie występować. To super fantazja, być może sama bym nigdy o niej nie pomyślała. Podobnie jest w Polsce: wszystko jest możliwe, jeśli odpowiesz sobie szczerze na pytanie, jakie masz preferencje i wizje. Oczywiście, są jeszcze kwestie budżetowe, ale dla mnie to tylko typowy aspekt techniczny, z którym spotykam się podczas prac nad każdym projektem wnętrz.

 

Jakie są kolejne kroki w rozwoju twojego biznesu?

 

Jest ich sporo. Teraz dokształcam się w seksedukacji, nie tylko statystyce. Nie jestem seksuolożką, ale bardzo mnie ta dziedzina nauki fascynuje. Dobrze mieć też solidne rozeznanie w ofercie sklepów erotycznych, która przypomina studnię bez dna. Poza tym, szukam klientów, dla których będę mogła tworzyć sex roomy „od A do Z”. Niedługo będę startowała z kampanią edukacyjno-marketingową. Drugim, większym krokiem rozwoju, będzie sklep internetowy z gadżetami, których jeszcze nie ma w sklepach erotycznych. Dodatkami, które można dodać do sypialni – tak, aby stała się przestrzenią nie tylko do spania. To bardziej dostępne i demokratyczne rozwiązanie niż odrębny pokój do seksu.

 

Oprócz rozwoju Love space pracujesz też na etacie. Nie myślałaś o poświęceniu się w całości swojemu start-upowi?

 

Jestem na takim etapie życia, że działam wielozadaniowo. Niedawno przeprowadziłam akcję charytatywną, maluję obrazy, chciałabym mieć swój wernisaż artystyczny, jeżdżę konno i sporo podróżuję. A oprócz tego pracuję na etacie i finiszuję projekt prywatnego apartamentu. Mam sporo zainteresowań i zajęć. Bardzo dużo się dzieje, ale wszystko idzie do przodu. Mam świadomość, że gdybym w pełni poświęciła się Love space, to wszystko działoby się zdecydowanie szybciej. Pasuje mi jednak uważne tempo. Mam komfort posiadania bezpieczeństwa ekonomicznego, które pozwala na jednoczesne spełnianie się zawodowo. Bywam przerażona, kiedy orientuję się, że kończę pracę o 21.30, ale jestem tak pochłonięta ideą, że nie czuję zmęczenia, a zamiast niego – szczęście. Chcę realizować swoją misję i pasję.

 

 

Wspominałaś, że masz doświadczenie w projektowaniu. Czy w przypadku sex roomów coś sprawiło ci problem lub stanowiło spore zaskoczenie?

 

Współpracuję z ludźmi, których znam bardzo długo. Pracowaliśmy przy dużych projektach, problematycznych, trudnych – mamy tak silnie ugruntowane relacje, że niczym ich nie zadziwię. Dla nas nic nie jest problemem, możemy zrobić wszystko. Cieszymy się, kiedy klient chce stworzyć wspólnie z nami coś niepowtarzalnego. Nie kręci nas projektowanie takich samych wnętrz, jak wyjętych z kserokopiarki albo katalogu.

 

Właśnie, nie masz wrażenia, że w polskiej architekturze panuje nuda, związana z powtarzalnością projektów?

 

Myślę, że największy problem w Polsce nie polega na powtarzalności projektów, ale złej polityce przestrzennej i braku ochrony zawodu architekta. Ostatnio wyszedł mocny artykuł Roberta Koniecznego w magazynie „Architektura i Biznes”. Mam wrażenie, że autor powiedział na głos to, co wszyscy myślimy, ale rozmawiamy o tym tylko między sobą. Projektowanie architektoniczne nie jest zawodem odpowiednio chronionym i na rynku znajdziemy sporo osób, które tworzą projekty bez niezbędnego doświadczenia, wiedzy oraz zaplecza technicznego. Sami klienci też często oczekują wnętrz „jak z Pinteresta” i dlatego bywają one bezrefleksyjnie kopiowane. Jestem jednak optymistką. Moim zdaniem, coraz więcej jest świadomych klientów, którzy są gotowi zapłacić więcej za dobry projekt.

 

Programy wnętrzarskie pokazują, że można coś stworzyć w 8-12 godzin. To jednak wybieranie gadżetów ze sklepu, nie projektowanie. Myślę, że problemem jest to, że architekci nie przebijają się do mainstreamu.

 

Każda osoba, która kiedykolwiek wykańczała swoje mieszkanie, ma świadomość tego, że temat jest dużo bardziej złożony niż dobranie odpowiedniego koloru sofy. Powoli się tego uczymy. Otaczają mnie ludzie, którzy to rozumieją, a wywodzą się z bardzo różnych środowisk. Wierzę, że z czasem inni też się nauczą, że projektowanie wymaga odpowiedniej ilości czasu. Sami projektanci wnętrz często nie cenią swojej pracy, na przykład udzielając konsultacji za darmo. Spotykam się z tym w praktyce, kiedy sama potrzebuję wparcia merytorycznego.

 

Sex roomy to przestrzenie prywatne. Jesteś też otwarta na współpracę z klubami oferującymi przestrzeń do wynajęcia?

 

Jestem otwarta, ale nie ukrywam, że nieco sceptyczna. Pokoje do wynajęcia muszą sprostać oczekiwaniom wielu ludzi, a trudno jest znaleźć dwie pary z dokładnie takimi samymi potrzebami. To bardzo indywidualne oraz złożone zagadnienie. Przykładowo: w Japonii możesz wynająć pokoik na godziny. Ludzie żyją w niewielkich przestrzeniach, nie mają miejsca do seksu, bliskości. W pokojach doznań są różne standardy czy opcje „ogadżetowania”. Myślę, że nie tylko w Japonii, ale też w Polsce – i właściwie w każdym innym kraju – mogłyby się przydać takie inicjatywy. Lepiej wynająć tego typu pokój na swój pierwszy raz, niż przeżyć go w zupełnie przypadkowym miejscu. Ważne jest jednak, aby takie rozwiązania były – w granicach obowiązujących przepisów prawa – dostępne zarówno dla osób dorosłych, jak i tych dopiero wkraczających w życie seksualne.

 

https://www.lovespace.com.pl/

https://www.instagram.com/love_space_concept/?igshid=YmMyMTA2M2Y%3D