ArchitectureDesign

Rzymski cesarz Hadrian wzniósł Świątynię Wenus i Romów na pozostałościach Domus Aurea – rezydencji cesarza Nerona na rzymskim wzgórzu Oppian. Właściciel złotego domu był uważany za symbol dekadencji, rzymscy obywatele, uważali go za kompulsywnego i skorumpowanego, podejrzewając go nawet o zainicjowanie Wielkiego Pożaru Rzymu. Tyraniczny, pobłażliwy i rozpustny człowiek, urażony przez rzymską arystokrację, został obalony przez senat i popełnił samobójstwo w wieku 30 lat. Tymczasem Hadrian był przyjęty przez większość mieszkańców Rzymu z entuzjazmem.

 

Ivan Blasi

 

Podczas jednej ze swoich licznych podróży Hadrian spotkał młodego mężczyznę imieniem Antinous z greckiej prowincji Bythnia w dzisiejszej Turcji. Antinous był inteligentny i mądry i szybko stał się bliskim towarzyszem Hadriana. Wszystko wskazuje na to, że Hadrian naprawdę go kochał i prawdopodobnie to uczucie było odwzajemnione. Po dwóch latach wspólnych przygód romans zakończył się tragedią, gdy Antinous utonął w Nilu w tajemniczych okolicznościach.

 

Zdewastowany tym tragicznym wydarzeniem w miejscu, gdzie się ono dokonało, i jako przejaw miłości, Hadrian zbudował na cześć ukochanego miasto zwane Antinoöpolis zamknięte między rzeką a skałą na wąskim pasie suchej ziemi. Nazwał także jego imieniem gwiazdę oraz czerwony lotos Nilu. Prawie nic nie pozostało z oryginalnego miasta, które to miejsce nazywa się obecnie Sheikh ‚Ibada. Marguerite Yourcenar pisze w książce „Pamiętniki Hadriana” tak o tym założeniu: „Ruiny miasta założonego przez Hadriana na cześć jego ulubieńca istniały jeszcze na początku XIX wieku […] W połowie XIX wieku egipski przemysłowiec przekształcił te szczątki w wapno i wykorzystał je do budowy cukrowni”. Oto słodko-gorzkie zakończenie namacalnej części jednej z najbardziej tragicznych historii miłosnych.

 

Jest wiele historii o miłości, w które architektura jest zaangażowana jako jej symbol – także pośmiertny. Jeden z mniej oczywistych przykładów, to piękna świątynia Kodai-Ji w Kioto zbudowana przez Kita-no-Mandokoro ku pamięci jej męża Toyotomi Hideyoshi w 1606 roku, z ogrodem zaprojektowanym przez Kobori Enshū. Inne, dużo bardziej słynne miejsce, to Taj Mahal w Agrze zamówiony przez cesarza Mogołów Szahdżahana w 1631 r. ku pamięci jego żony Mumtaz Mahal. Bliższym kulturowo przykładem jest Le Petit Trianon w Wersalu, zbudowany na zlecenie Ludwika XV dla jego kochanki Madame de Pompadour, który potem przeszedł w ręce Madame de Barry, aby w końcu stać się miejscem Marie-Antoinette, która w 1778 roku zbudowała w swoich ogrodach Świątynię de l’Amour . Wszystko to są ostentacyjne pokazy tego, jak miłość może się odłożyć w kamieniu. Na tym nie koniec: przecież popularne miejsca oświadczyn to także plejada słynnych cudów architektury: Wieża Eiffla, Most Brookliński, Koloseum, Most Tower Bridge, Luwr, Fontana di Trevi, a nawet wspomniane mauzoleum Taj Mahal oraz wiele współczesnych budynków, takich jak Sydney Opera House czy Shard w Londynie. 

 

Architektura jest łatwa do kochania: jest wszędzie i dotyczy każdego. Zakochujemy się w konstrukcjach tak samo jak zakochujemy się w ludziach: czasem w ich wewnętrznych walorach, a czasem po prostu w ich walorach estetycznych. Możemy darzyć uczuciami obiekty architektoniczne, bo wywołują w nas pozytywne myśli. Nasz mózg może być w stanie zachowywać się inaczej, gdy jesteśmy zakochani w budynku lub w samym zawodzie architekta, w porównaniu do tego, kiedy dany obiekt nam się tylko podoba i doświadczamy głównie głębokiego poczucia troski i zaangażowania. Bycie „zakochanym” wiązałoby się również z uczuciem podniecenia seksualnego i pociągu, a my zdajemy sobie sprawę, że ludzkie poglądy na miłość sugerują, że nie każda miłość jest taka sama. Niezależnie od tego zdajemy sobie sprawę z pasji, jaką architektura wzbudza w architektach i wśród nie-architektów. To rodzaj intensywnej tęsknoty, która objawia się również poprzez głębokie oddanie zawodowi.

 

Niektóre konstrukcje uratowały się przed zniszczeniem, ponieważ grupa ludzi potrafiła dostrzec ich ponadczasowe walory istotne dla przyszłych pokoleń. Czasem to akt czysto naukowej inwentaryzacji historycznej, ale moje doświadczenie z ludźmi z całego świata, którzy pracują nad dokumentowaniem, ochroną i rozpowszechnianiem architektury poprzez społeczności takie jak docomomo, pokazało mi, że chodzi często o prawdziwą miłość i pasję. Miłość do wypracowanych procesów myślenia i rozwijania idei w różnych czasach historycznych oraz do wypracowanych rezultatów, które wszyscy widzimy i podziwiamy. Pół wieku temu sukces miasta był mierzony skalą rozwoju, ilością samochodów oraz niekończących się budów. Doprowadziło to do wielu katastrofalnych decyzji, które byłyby dziś nie do pomyślenia: Bruksela i tak zwana Bruselizacja, zburzenie Pagody Fisaca w Madrycie, nieodwracalny los Pennsylvania Station w Nowym Jorku i Chicago’s Stock Exchange Building. Przykładów ze szkodą miejsc i społeczności można mnożyć. Takie procesy wciąż mają miejsce, a jednym z przykładów jest Robin Hood Gardens Smithsonów w 2018 roku. To symbol, że nasze wspólne dziedzictwo jest kruche, tak jak krucha może być miłość.

 

Wiele z tych zniszczeń jest wyraźnymi oznakami ignorancji, która nadaje priorytet i stawia na pierwszym miejscu rozpętane spekulacje zamiast brać pod uwagę skalę utraty wspólnej tożsamości. Tak, jak po emocjonalnym rozstaniu z drugą osobą, przy kiepskiej decyzji architektonicznej także mamy po fakcie palącą potrzebę naprawy – nie zawsze odbudowy – aby odzyskać zaufanie do miłości. W przypadku klęsk żywiołowych i wojen warto pamiętać o założeniach Karty Weneckiej z 1964 roku i wskazaniach ICOMOS (rok później w Krakowie i Warszawie). W Karcie nigdy nie postulowano sztywno żeby wykluczyć odbudowy w przypadku zniszczeń wojennych . To raczej Karta Krakowska roku 2000 stanowi wyraźnie, że odbudowa całego budynku, zniszczonego w wyniku konfliktu zbrojnego lub klęski żywiołowej, jest dopuszczalna tylko wtedy, gdy istnieją wyjątkowe motywy społeczne lub kulturowe, związane z tożsamością całej społeczności. Słowo miłość nie jest używane w tym dokumencie, ale zdajemy sobie sprawę, że jest ujęte w domyśle: jako spełnienie jednostki poprzez konstruowanie tożsamości oraz „przemianę” jednostki poprzez osobiste i zbiorowe umacnianie. 

 

Ego, a nie tylko miłość, było jednym z głównych motorów powstawania dzieł architektonicznych w przeszłości, o których mówiliśmy wcześniej. Miłość do i w architekturze ewoluowała w kierunku podejścia, które dzisiaj wyraża się poprzez poczucie wspólnoty i miłość do samej planety. Manifesty takie jak „Nigdy nie demoluj” zainicjowane przez Lacaton & Vassal, są powoli przyswajane przez coraz więcej ludzi. Budynki są nie tylko reprezentacją naszej zbiorowości, ale są także nośnikami naszych wspomnień, historii i relacji. Architektura jest działaniem, tak samo jak i miłość. Stajemy się tym, co kochamy. Z kolei to kogo – i co – kochamy, kształtuje to, kim się stajemy (św. Klara z Asyżu); kształtujemy budynki, a budynki kształtują nas (Churchill).

 

Miłość w architekturze, lub sympatia jaką wzbudza, przejawia się dziś coraz mocniej poprzez inkluzywność i dążenie do zrównoważonego rozwoju ekologicznego, społecznego, a nawet ekonomicznego. Wiele współczesnych dzieł architektury powstaje w wyniku kolektywnych inicjatyw, a to z kolei wynika z i wpływa pozytywnie na sposób ich późniejszego wykorzystania. To sprawia, że ​​więcej ludzi jest zaangażowanych w architekturę i w ten sposób biorą większą odpowiedzialność za miejsce, a w dalszej kolejności za to, jak budujemy społeczności, jak doświadczamy naszego świata. Wzorce aktywności społecznej, otwartość kulturowa, relacje handlowe i kulturowe: to są wartości, które podskórnie tworzą miejsca. To, co kochamy w miastach najbardziej, ma ludzką skalę. Potwierdzają to wybory jury Nagrody Unii Europejskiej w dziedzinie Architektury Współczesnej 2022. Wśród 40 wyróżnionych prac, widać wspólną płaszczyznę: empatię. Jak powiedziała Tatiana Bilbao, „w tej chwili najbardziej palącym paradygmatem jest poszukiwanie równości i demokracji poprzez włączenie i akceptację różnorodności”, czyli innymi słowy poprzez miłość.

 

Nie tak dawno dyskusja toczyła się wokół kategorii ‘znośności’ miast, teraz widzimy silniejszą troskę o empatię, przywiązanie i wygodę. To cechy, które mogą zaistnieć w wielu różnych miejscach, nie tylko w miastach, i które w połączeniu z rodzącą się kreatywnością pozwalają na sukces miejsca. Wśród 40 wspomnianych realizacji, znajdziemy bardzo ciekawe przykłady budownictwa mieszkalnego, które obejmują zarówno transformację, jak i nowe budownictwo; placówki edukacyjne, w których przestrzenie wspólne odgrywają bardzo ważną rolę; przestrzenie publiczne i miejsca spotkań. Dużą grupę stanowią propozycje wokół dziedzictwa kulturowego – kultury materialnej, kultury niematerialnej i dziedzictwa przyrodniczego. Jestem pewien, że w następnych latach będziemy świadkami rozwoju dobrych praktyk w tych miejscach ze względu na naturalną miłość, jaką żywią do nich ich mieszkańcy. Możemy mieć nadzieję, że te pozytywne uczucia pomnożą się z czasem i przyjdą poza lokalnych użytkowników na kolejne osoby. 

 

Tak, jak w miłości między ludźmi, miłość do architektury jest uczuciem, która sprawia, że ludzie i architektura są ze sobą związani i sobie oddani. To emocja, która ewoluuje w czasie, tak długo żeby zarówno człowiek, jak i architektura, mieli możliwość nie tylko przetrwania ale i osiągnięcia dojrzałości. Czas mierzony ludzką skalą i skalą architektury jest niejednakowy. Architektura pozostanie, aby inni mogli ją kochać na swój sposób, Niektóre z naszych historii będą przykazywane dalej, stając się częścią wielu aspektów i historii tej dziedziny czy konkretnych budynków i założeń. Jednak pamiętajmy, że większość z tego czym była nasza miłość do architektury – zniknie razem  z nami.

 

NA ZDJĘCIU: Ivan Blasi naśladuje Carolyn Butterworth liżącą Pawilon w Barcelonie