Architecture

5 PYTAŃ DO: Bartłomiej Drabik z Superhelix o Domu za Dachem i okrutnej chorobie toczącej środowisko architektów

 

Media oszalały na punkcie tego projektu. Budynek zlokalizowany na niewielkim podkrakowskim osiedlu udowadnia, że każde ograniczenie można zamienić w atut.

 

Anna Jastrzębska
Zdjęcia: Bartłomiej Drabik

 

W tym przypadku przepisy wymogły na architekcie zastosowanie skośnego dachu. Projektant uznał więc, że z narzuconego elementu realizacji uczyni ważny środek wyrazu. Nie tylko pociągnął dach do samej ziemi, ale jeszcze obsadził go rozchodnikami. Zielona połać zasłoniła mieszkańców od sąsiadów, dając im tak trudną do osiągnięcia na niewielkich osiedlach prywatność.

 

Autor projektu Domu za Dachem, Bartłomiej Drabik, twórca Pracowni Architektonicznej Superhelix, odpowiada na 5 naszych pytań dotyczących tej oryginalnej realizacji.

 

 

Architecture Snob: Jak narodził się projekt Domu za Dachem?

 

Bartłomiej Drabik: Wszystkie projekty, które wykonuję, zawsze wynikają ze szczegółowych analiz, działki i jej otoczenia, potrzeb klienta, uwarunkowań prawnych i technicznych. Nigdy nie było tak, że coś gdzieś zobaczyłem i postanowiłem powtórzyć rozwiązanie w mojej kolejnej realizacji. To byłoby straszne. Inspiracja to bardzo niebezpieczne narzędzie – potrafi zamknąć myślenie. Trzeba pamiętać o tym, że większość już zrealizowanych projektów z czegoś wynika, to rozwiązania, które mogły sprawdzić się w tym danym przypadku, ale niekoniecznie znajdą zastosowanie w innym.

 

Oczywiście oglądam dużo, to nie tak, że nie interesuje mnie to, co robią inni architekci. Szukam pomocy w realizowanych obiektach, kiedy mam problem i nie wiem, jak rozwiązać jakiś wymyślony przez siebie detal – to jednak jest poszukiwanie rozwiązań technologicznych, nie ideowych czy stylistycznych. Na spotkaniach z klientami nie oglądamy książek czym magazynów, nie są potrzebne. Wolę, aby sami mi opowiedzieli, czego oczekują. Po to do mnie przychodzą – abym zrobił coś dla nich, a nie zlepił gotowe rozwiązania w jeden projekt.

 

 

Inwestorowi od razu spodobał się koncept?

 

Tak! Jestem przekonany, że wynika to z faktu, że nikogo do niczego nie przekonuję na siłę, tylko tłumaczę drogę projektową. U mnie nie ma gotowych rozwiązań. Wszystko jest szyte na miarę. To jak z garniturem – pobieram wymiary, kroję i szyję. Musi pasować, wtedy klient będzie się czuł w nim dobrze. Jeżeli nie, to znaczy, że się pomyliłem w pomiarach – w takim wypadku jestem gotów zacząć od nowa, biorę to na siebie.

 

 

 

O Domu za Dachem pisały chyba wszystkie najważniejsze magazyny architektoniczne na świecie. Czujesz, ze odniosłeś sukces medialny?

 

To mój pierwszy zrealizowany, całkowicie własny projekt. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z mediami, nigdzie niczego wcześniej nie wysłałem w celu publikacji. Najbardziej zaskoczyło mnie to, jak szybko projekt rozprzestrzenił się po całym świecie i kto się ze mną w tym temacie kontaktował. Ale nie jestem pewien, czy to, co się dzieje ostatnio wokół Domu za Dachem, można nazwać sukcesem medialnym. Tak jak ze wszystkim – to bardzo względne. Dla mnie – osoby mało znanej w ogólnopolskim i kompletnie nieznanej w międzynarodowym środowisku architektów – na pewno jest to duży sukces. Dla popularnego projektanta to może być codzienność.

 

 

Jak myślisz, co w tym przypadku zachwyciło dziennikarzy/redaktorów?

 

Wierzę, że szczerość mojego projektu. Wierzę, że jeśli coś czegoś nie udaje, odpowiada na potrzeby użytkownika i wynika z uwarunkowań działki to jest po prostu szczere, a szczerość jest dziś bardzo doceniana.

 

Oczywiście może być też tak, że projekt jest po prostu na tyle efektowny, że niektórzy chcieli go pokazać, aby zaciekawić czymś znudzonych czytelników. Ale nawet jeżeli jakiś redaktor opublikował go dlatego, że chciał pokazać skośny zielony dach, co może być dla niektórych dziwaczne i szokujące, to warto pamiętać, że efektowność budynku nie bierze się znikąd, to wynik analiz i potrzeb klienta. To nie jest mój pomnik, tylko dom, w którym fajnie się mieszka!

 

 

Co wyróżnia Bartłomieja Drabika w świecie architektury?

 

W świecie polskie i światowej architektury jestem zupełnie nieznaną i młodą osobą, rozpoczynającą dopiero swoją drogę zawodową. Myślę, że moją pracę wyróżnia ekstremalna indywidualizacja projektu. Stawiam na kontakt z klientem i zrozumienie jego potrzeb. Nie projektuję budynków dla siebie. Robię to po, to aby klient dostał dom szyty na miarę, aby żyło mu się w nim wygodnie, aby potrafił się z nim identyfikować.

 

Nie wierzę w gotowe rozwiązania. Nie mam też parcia na to, aby robić coś innego na siłę, tylko po to, by zabłysnąć lub zaszokować. Nigdy nie powiem, że wymyśliłem coś, bo chciałem, żeby było inne niż wszystko do tej pory! To okrutna choroba, która toczy to środowisko.