Dom z drugiego obiegu
Katarzyna Jaroszyńska
Jagna jest od kolorów, a Tomek od sztuki. Jagna od detali, a Tomek od lamp. Ona jest chaosem, a on porządkiem. Oboje są od gotowania, eklektyzmu i przedmiotów, które kiedyś miały inne życie. Dziś wypełniają nimi swój dom w Szczawnie Zdroju na Dolnym Śląsku.
– Mieliśmy w domu rodzinnym taki garaż-graciarnię. Jak mnie naszło albo jak czegoś potrzebowałam, to szłam tam i grzebałam. Przebierałam, zastanawiałam się, wyławiałam coś, a potem to przerabiałam i trafiało do mojego pokoju – wspomina Jagna Niedzielska.
– Na siedemnaste urodziny dostałem od mamy dwa obrazy, na osiemnaste – stare gięte krzesło. Znajomych mogło to śmieszyć, dla mnie to był normalny prezent, bo już jako dzieciak jeździłem z mamą na targi staroci. Zawodowo zajmowała się dekorowaniem wnętrz i tymi starociami urządzała nasz dom i domy swoich klientów – mówi Tomek Zaremba.
Ona jest kucharką i propagatorką idei zero waste. On tworzy dla restauracji koncepcje kulinarne, czyli technologie kuchni i menu. Szybko zamieszkali wspólnie w warszawskim mieszkaniu Tomka, a po dwóch latach kupili dom. Przez telefon, w ogóle go wcześniej nie widząc. – W Szczawnie mieszka moja mama. Zadzwoniła i powiedziała, że jest dziewięćdziesięcioletni dom do sprzedania. Co prawda trzeba włożyć w niego sporo pracy, ale warto. Zaufaliśmy jej i to była świetna decyzja – mówi Tomek. – Potem zaczął się remont i to nie od zera, ale od minus jeden, bo do dwóch użytkowych pięter dołożyliśmy dwa kolejne: piwnicę i poddasze. W sumie trwało to półtora roku – dodaje.
Dziś w piwnicy jest oddzielne mieszkanie dla gości, a na poddaszu dodatkowa sypialnia dla syna Tomka. Żeby dojść do tego momentu, musieli dwukrotnie osuszać fundamenty, wymienić stropy i wszystkie instalacje. Fasada domu jest pod opieką konserwatora zabytków, więc ocieplenie kładli od wewnątrz. Zrobiliby tak nawet, gdyby nie musieli, bo zależało im, żeby zostawić jak najwięcej starych elementów. Udało się na przykład z drewnianymi drzwiami wejściowymi, zyskały tylko nowy kolor – błękitny. W dodatku wiekowe mury i okiennice sprawiają, że Jagnie budynek kojarzy się z bajkowym domem z piernika. Ta nazwa już do niego przylgnęła.
– To było oczywiste, że urządzimy wnętrze przede wszystkim przedmiotami z drugiego obiegu, więc nie musieliśmy nawet o tym rozmawiać – mówią. Tym razem mebli szukali przede wszystkim w Internecie i na targach vintage. Podkreślają, że wielokrotne wykorzystywanie rzeczy i tym samym dbałość o środowisko mają wpisane w DNA. W dodatku często kupują piękne przedmioty za ułamek ich pierwotnej ceny.
Najwięcej starych mebli jest w salonie, bo to centrum całego domu. Je się przy czarnym marmurowym stole z lat 80., siedzi na krzesłach z lat 70. Na blacie lądują przede wszystkim warzywa pod różną postacią lub włoskie pasty z lokalnymi serami.

Fot. Ada Gruszka
Do polegiwania jest stary niemiecki fotel w stylu Memphis lub równie wiekowa sofa-fasolka, na której genialnie słucha się muzyki. Zresztą, zestaw audio też jest z drugiego obiegu, bo został wyprodukowany w latach 90. – Może jakość dźwięku nie jest powalająca, ale na pewno przyzwoita – mówi małżeństwo. – Wieczorami puszczamy chillout, nu jazz czy funk i tak nam mija czas – dodają.
Tomek od kilku lat kolekcjonuje sztukę, więc naturalnie część zbiorów trafiła na szczawnickie ściany. Są na przykład dwie numerowane grafiki rzeszowskiego artysty Nikodema Szpunara czy grafika Amerykanina Cleona Petersona. Między nimi wisi na ścianie jeszcze jeden urodzinowy prezent od mamy Tomka. – Na czterdziestkę dostałem od niej szklaną misę, dzieło jednego z lokalnych artystów, Jacka Domańskiego. Przerobiliśmy ją na kinkiet, wygląda rewelacyjnie – stwierdza.
Spory pokój na pierwszym piętrze pełni rolę sypialni, zresztą była to również jego pierwotna funkcja. Świadczy o tym duża wnęka ze zdobieniami na środku ściany. Po jej obydwu bokach są szafki z przeszklonymi drzwiczkami. Wszystko oryginalne. – Takie same wnęki są w innych starych domach na tych terenach, między innymi w domu mojej mamy – mówi Tomek.
– Fantazyjny kształt wnęki wymusił na nas kupno łóżka z równie fantazyjnym wezgłowiem. Wybraliśmy firmę Happy Barok, bo kręci nas styl Memphis – dodaje Jagna.
Zdecydowana większość lamp w domu to latami chomikowane przez Tomka zdobycze z aukcji internetowych. Ta czerwona w sypialni to projekt z lat 70. Jej wiek potwierdzała gruba warstwa brudu przyklejona do plastikowej powierzchni. Trzeba było ją szorować szczoteczką do zębów przez jakieś siedem-osiem godzin. Udało się. Dziś wygląda jak nowa.
– Mimo, że cała przestrzeń jest już urządzona, to przeglądanie Internetu w poszukiwaniu ciekawych łupów wcale nam nie minęło. Ciągle coś sobie podsyłamy – przyznają właściciele.
– Nie przepadam za współczesną architekturą. Lepiej czuję się w starych przestrzeniach, dlatego nie boli mnie to kursowanie z Warszawy, gdzie mieszkamy na co dzień, do Szczawna. Zresztą ja po prostu lubię troszczyć się o to, co stare – dodaje Jagna.

Fot. Ada Gruszka

Fot. Ada Gruszka

Fot. Ada Gruszka

Fot. Ada Gruszka




